W tym właśnie sęk, że Czas nie znosi, aby go zabijano. Gdybyś była z nim w dobrych stosunkach zrobiłby dla Ciebie z twoim zegarem wszystko, co byś tylko chciała.

Lewis Carroll "Alicja w Krainie Czarów"

Podrze

Stuttgart wiosenny i gorący

Stuttgart to stolica regionu Badenia-Wirtembergia. Miasto to, uznawane za najbogatsze w Niemczech, wykazuje również największe w tym kraju nagromadzenie instytucji naukowych, akademickich i badawczych. Nigdzie w Niemczech nie jest zgłaszane więcej patentów niż w Stuttgarcie. To również siedziba fabryk samochodów Porsche i Mercedesa, których na ulicach tutaj jest bez liku. Miałem tu przyjemność mieszkać przez dwa gorące wiosenne miesiące, podczas których spędziłem miłe chwile zarówno w pracy i poza nią. Wypadałoby więc uporządkować w końcu notatki i opisać wrażenia z pobytu.

Życie w mieście

Podstawą komunikacji miejskiej jest tramwaj, w centrum zjeżdżający pod ziemię i zmieniający się w metro. Albo oczywiście samochód. Ale tutaj, w przeciwieństwie do Szwecji, preferuję komunikację miejską. Ruch na ulicach jest bardzo duży. Nawet kiedy wychodziłem biegać o siódmej rano, to sznur samochodów stojących w korkach był większy niż w Łodzi. Za to w ogóle nie widać pieszych… Przynajmniej na powierzchni :) Kupując bilet miesięczny na komunikację miejską na dwie strefy - "dziesiątkę" i "dwudziestkę" - można zapewnić sobie wygodną komunikację przez centrum rozszerzoną o pierścień zewnętrzny (strefa 20). Potem już nie jest tak wesoło i żeby dokupić na przykład trzecią strefę, trzeba już wiedzieć dokąd chcemy jeździć. Pierścień "trzeciostrefowy" podzielony jest na mniejsze wycinki koła. Zakręcone to jest jak "Lato z Radiem", ale z pomocą mapek informacyjnych da się ogarnąć. Praktycznie rzecz biorąc, bilet na dwie centralne strefy w większości przypadków wystarcza w zupełności. Dodatkowo czynna jest jedna linia kolejki ratrakowej przewożącej pasażerów do części miasta położonej na wzgórzu, ale nie miałem okazji z niej skorzystać.

Popołudniami i w wolne weekendy zwiedzałem okolice mieszkania (mieszkałem w samym centrum, pięć minut piechotą do głównego deptaka). Na głównej ulicy (Koenigstrasse), tuż przy zamku, odbywały się różne imprezy. W czasie mojego pobytu natrafiłem między innymi na festiwal kina ulicznego (przechodząc nieopodal wielkiego rozstawionego na placu zamkowym ekranu obejrzałem "Pszczółkę Maję" - dziwnie jakoś tak po niemiecku słuchać bajki swojego dzieciństwa), a przy okazji mogłem obejrzeć najnowsze modele niemieckich samochodów, które producenci i sprzedawcy wystawiali na deptaku. Muszę powiedzieć, że BMW i8 robiło wtedy wrażenie… Poza tym w weekend w centrum zawsze się coś dzieje: a to wielki targ staroci, a to jakieś kiermasze z regionalnym jedzeniem, a to demonstracje uliczne z okazji dnia przeciw homofobii.

Idąc w kierunku głównego deptaka miasta, pierwsze co czujemy, to dym papierosowy. Kurde, mam wrażenie, że tutaj wszyscy palą. Cała ulica pali. Wszystkie kawiarnie palą. Wszystkie murki, budki z piwem i dworce podziemne też palą. Wychodzę do pracy rano, na ulicy są dwie osoby na krzyż i co? I one też palą… Poczułem się jak pięć lat temu we Lwowie. I co najgorsze, jak kiedyś mi to nie przeszkadzało, tak teraz przeszkadza.

Miasto ma dwa rodzaje parków: takie do biegania i robienia grilla (z pięknym widokiem na miasto w dole), i takie miejskie, ze stawami i fontannami, przy których od piątku do niedzieli odbywają się imprezy na świeżym powietrzu. Te bardziej formalne i te zupełnie nieformalne.

Vespa

Tak jak na północy rower był jedynym słusznym środkiem transportu (zaraz po samochodach i komunikacji miejskiej oczywiście), tak tutaj Vespy są bezkonkurencyjne. W godzinach szczytu te malutkie motorki przeciskają się między samochodami jak mrówki niosące na plecach swój pakunek i dla których nie ma żadnych przeszkód w dotarciu do celu. Pasą się tu na chodnikach stadami: stare, nowe, włoskie, chińskie, z bagażnikami z przodu i z tyłu, a potem wyciskając siódme poty ze swoich malutkich pięćdziesięciocentymetrowych silniczków wspinają się po stromych ulicach wioząc nierzadko na grzbiecie po dwie osoby plus bagaż. Jakbym miał tu zostać dłużej niż dwa miesiące i miałbym na początku tą wiedzę co teraz, to pierwsze kroki po przyjeździe skierowałbym właśnie do sklepu po skuter.

Targowiska miejskie

Poranny targ przynosi szczęście - mówi stare chińskie przysłowie. Poranne bieganie przynosi... targ. Albo raczej informację o nim. Wybiegłem w sobotę rano wykonać codzienną poranną zaprawę i koło placu na starym mieście zobaczyłem rozkładające się stragany. Było ich mnóstwo - tak mi się przynajmniej wydawało. Okazało się, że następnego dnia pojawiło ich się jeszcze około cztery razy tyle, czyli całe miasto świętowało targ staroci. Ale tego dnia nie dane mi było przejść po wszystkich straganach. Trzeba było wracać szybko do domu, jeść śniadanie i uciekać na pociąg. Pociąg do Hechingen. Wyprzedzając fakty - w niedzielę zlazłem się jak głupi i nic na tym targu nie znalazłem ciekawego dla siebie. Być może kilka sztuk złomu zegarkowego warte było zastanowienia, ale ceny były totalnie z kapelusza. Za radzieckiego "komandirskiego", którego w Polsce można spokojnie na różnego rodzaju targach dostać za około 50 PLN, wołano średnio 50 EUR. Drogo trochę moim zdaniem. Ale może nie powinienem przeliczać w ten sposób.

Warto wspomnieć jeszcze o potężnym centrum handlowym Milaneo. Jest to centrum handlowe wielkości około czterech łódzkich "Manufaktur".

Jedzenie

Jedzenia w Niemczech nie ma co porównywać do jedzenia w Szwecji. Gdyby nie koszty, mógłbym w ogóle rzucić gotowanie. Jest super! Spróbowałem stołówkowego standardu w Mercedesie, niekończącego się bufetu w chińskiej restauracji, lazanii, makaronu z mięsem i sznycli (które są odpowiednikiem polskich schabowych) w barach regionalnych - polecam na przykład Mariniertes Schweinenackensteak vom Grill w restauracji Swarzbach (http://www.restaurant-schwarzbach.de) - a koniec tygodnia zwykle świętowaliśmy tradycyjnym niemieckim kebabem. W sklepach tanie piwo, drogi chleb, reszta w cenach mniej więcej polskich. Przykładowo piwo "Tyskie" dało się kupić po 0.9 EUR, a regionalne piwa są zwykle tańsze. MaxBurger w zestawie: 7 EUR. Wyjątkiem są sklepy ze zdrową żywnością. Tam już tak tanio nie jest.

Ludzie

Jeżeli myślałem, że w Szwecji jest dużo imigrantów, to się grubo myliłem. Tutaj jest ich chyba nawet więcej. Ale na ulicach da się też zaobserwować osoby w tradycyjnych regionalnych strojach. Widać jest to dla nich element dumy narodowej. Imigranci są moim zdaniem zdecydowanie bardziej zasymilowani, niż w Szwecji. Widać po nich, że czują się Niemcami i tu jest ich dom. A swojego domu się nie niszczy - wiadomo. (Notatki pisałem latem 2015, więc jak wszyscy wiemy teraz sytuacja wygląda już nieco inaczej)

Wody

Przepływająca przez miasto rzeka Neckar jest nieładna, uregulowana i brudna. Płynie tuż koło miejskiego basenu z leczniczymi wodami mineralnymi. Na rzece są śluzy, podobne jak te w Stockholmie. Jest też miejska plaża, ale nie ma miejsc do kąpieli. Patrząc na kolor wody - wcale się nie dziwię.

Basen miejski (Mineralbad Leuse) jest świetny. Posiada kąpieliska z wodami mineralnymi, zimniejsze, cieplejsze, bardziej i mniej zmineralizowane, ale… za bardzo nie ma gdzie popływać. To znaczy są dwa krótkie baseny: jeden z wodą 20 stopni, w którym można pływać zarówno na zewnątrz jak i wewnątrz - dwie niecki połączone są pseudo rzeczką. Drugi, z wodą o temperaturze 24 stopnie, jest tylko na zewnątrz. I to w zasadzie wszystko w temacie pływania.

Jest również strefa saun, ale sauny akurat latem średnio mnie interesują. Szczególnie jak temperatura na zewnątrz przekracza 35 stopni. Poza tym dużo miejsca do leżenia, zarówno na trawie, jak ławkach i leżakach.

Na basenie nie można płacić polskimi kartami płatniczymi i kredytowymi. Ubzdurali sobie, że akceptują tylko niemieckie. Ale cóż. Ich kraj, ich prawo.

Okolice

Stuttgart otoczony jest wzgórzami. Niektóre ulice wyglądają jak z filmów o San Francisco: zjeżdżasz w dół tylko po to, żeby zaraz podjeżdżać do domów stojących na pobliskich wzgórzach. Świetnym punktem obserwacyjnym jest podobno górująca nad miastem wieża samochodowa. Niestety w tym czasie była nieczynna do odwołania.

Koleje niemieckie są dobrze zorganizowane: punktualne, wygodne i szybkie. Pociągiem regionalnym 100-kilometrową trasę przejechaliśmy w niecałą godzinę osiągając czasem nieosiągalną dla polskich kolei regionalnych prędkość ponad 160 km/h. Z dworca w Hechingen na górę Hohenzollern jest około 7 kilometrów, ale dobrze, że nie przyszło nam do głowy iść na piechotę - choć przyznaję - początkowo był plan nie przepłacania pięciu EUR za busa. Podjechaliśmy busikiem na najwyżej możliwie położony parking, a i tak ścieżka do zamku dała nam niespodziewanie w kość. Sam zamek ładny. Nie jest to może przepych na miarę pałaców królewskich w centrum Stuttgartu, ale położenie jest wspaniałe, a widok z okien gabinetu Franciszka Józefa godny pozazdroszczenia. Pejzaż z murów zamkowych również niesamowity. Nie wyobrażam sobie, jak zdobywano ten zamek w przeszłości. Chyba tylko poprzez regularne oblężenie. Warto zauważyć, że zamczysko nadal jest w prywatnych rękach aktualnego księcia i księżnej Prus. Jeżeli ktoś wahał się, czy warto podczas pobytu w Baden-Wurttemberg zaplanować sobie zwiedzanie tego zabytku - to mogę rozwiać te wątpliwości. Naprawdę polecam. Pozostałe okoliczne atrakcje opisałem już na poniższych podstronach:
Der "Schwäbische Grand Canyon"
Jezioro Bodeńskie, czyli kwiaty, Alpy i niemieckie autostrady

Winnice

Stuttgart, jakby to powiedział Robert Makłowicz, to miasto, o którym Mickiewicz powiedział niewiele, albo nawet i zupełnie nic. A już na pewno nie powiedział tego, że kilkanaście minut podróży kolejką miejską od centrum tego najbogatszego w Niemczech miasta, siedziby fabryk Mercedesa i Porsche, wysiadamy w malowniczej dzielnicy Obertüerkheim, otoczonej przez wzgórza w całości praktycznie zajęte przez uprawy winogron. Pisałem o tym w poniższym artykule:
Stuttgarckie winnice

Podsumowanie

Naprawdę dużo można byłoby jeszcze pisać o Stuttgarcie. Miasto jest położone na południu Niemiec, bliżej mu więc klimatem Europy południowej. Wiosna była bardzo gorąca - temperatura rzadko schodziła poniżej 30 stopni w dzień. Podejrzewam, że w letnich miesiącach było jeszcze cieplej. Skupiając się na największych atrakcjach okolicy - jak zwykle zresztą - nie zdążyłem zobaczyć wszystkich lokalnych atrakcji. Ale na zwiedzanie pałacu, zamku, czy muzeów Mercedesa i Porsche przyjdzie czas podczas następnej wizyty. Mam nadzieję.
rs, Stuttgart, czerwiec 2015

Inne relacje
Polska
Stajnia polskich jednośladów, sierpień 2021, Okolice Przedborza 2020-2021, Potęga Prasy 2008-2015, Jasna Góra, 2000-2009, Pomorze Zachodnie, sierpień 2008, Ochodzita 2007, Beskidy 2006, Oświęcim 2006, Niesulice 2006, Miejsca z delegacji 2000-2007, Sulechów 2005, Rewal 1998-2005, Karpacz 1993
Szwecja
Czekając na wiosnę 2019, Femundsmarka i Fulufjället 2016, Gränna 2012, Örebro 2012, Höga Kusten 2012, Szwecja 2011, Szwecja 2010, Uppsala, kwiecień 2009, Motala rowerem 2009, Östergötland 2009, All along the watchtower, Sztokholm, 12 lipca 2008, Dookoła jeziora Roxen, 19 lipca 2008, Ecopark Omberg, 5 lipca 2008, Vadstena, 21 czerwca 2008, Ekenäs Slott 10-11 maj 2008, Östergotland 2008
Inne
Pijana wiśnia, czyli Lwów po latach, grudzień 2018, Stuttgart wiosenny i gorący, czerwiec 2015, Der "Schwäbische Grand Canyon", czerwiec 2015, Stuttgarckie Winnnice, czerwiec 2015, Jezioro Bodeńskie, maj 2015, Kopenhaga, wrzesień 2012, Tallin, wrzesień 2011, Wiedeń, sierpień 2011, Turku, czerwiec 2010, Ukraina, marzec 2010, Lviv, styczeń 2010, Ukraina zachodnia, październik 2009, Lwów, wrzesień 2009, Helsinki 2009, Litwa, maj 2008, Wiedeń i Morawy 2006, Ahlbeck 2003